nie chodzi tu o to, że jestem jakimś obłąkanym masochistą, który żali się światu i marzy o samobójstwie.
przez całe życie coś mi zawsze nie pasowało w tym kim jestem, czyli człowiekiem, bo ludzie to jednostki, które mają dwutorową drogę egzystencji - poddaństwo i władze, które ze sobą często się krzyżują.
ta droga dyktowana jest strachem - przed światem, czy samym sobą.
będąc poddanym swój strach zamykasz włączając się do systemu, który dyktuje ci "bezpieczeństwo" i nie chodzi tu o obecny system, czyli kapitalizm, każdy wymaga od ciebie poddaństwa.
iluzja spokoju, dobrobytu, szansy na jakiekolwiek życie pozwala ci wytrzeć ten strach przed samych sobą, nie widzisz go, nie możesz dotknąć.
jak wspomniałem po za poddaństwem jest również droga utorowana władzą i nie mówię tutaj tylko o jednostkach, które sprawują w mniejszy lub większy sposób władzę nad światem, ale o każdym człowieku.
nawet pójście nad dziwki jest przejawem pewnej władzy, zacierasz swój strach przed swoimi słabościami, marnością władzą jaką nad innym człowiekiem daje Ci pieniądz.
moja znajoma prostytutka często dziwiła się, czemu przychodzą do niej po za zgrają zakompleksionych panów w średnim wieku również młodzi i wysportowani mężczyźni, nie żeby to jej przeszkadzało, ale moje wcześniejsze przemyślenia w prosty sposób odpowiadają na to pytanie.
bo pożądają władzy, a każda władza potrzebuje katalizatora, aby mogła się pojawić, może być nim jak wspomniałem wcześniej pieniądz, ale również przemoc, wiedza, czy po prostu szczęście.
może to zabrzmieć głupio, ale jeśli chodzi o szczęście rozumiem to w ten sposób, że spotykając na drodze kogoś słabszego nie ważne na jakiej płaszczyźnie, po prostu kogoś bardziej poddanego woli systemu odczuwamy nad nim pewną władzę, w wyniku zdarzeń losowych mamy szansę poczuć spacer drogą władzy przez zwykły przypadek podyktowany właśnie szczęściem.
po takich wnioskach zadam jeszcze raz pytanie, czy można urodzić się tylko po to, aby umrzeć? aby czuć strach śmierci, chyba najgorszy i największy, nie tworzyć dla niego iluzji życia poddaństwem, czy władzą.
po prostu się bać.
czy strach to tak negatywna emocja, że się jej tak boimy, czy podyktowano nam taką definicję w naszej historii poddaństwa, bo skoro w/g wielu religii, po śmierci jest życie wieczne, w którym żyjemy w utopii, to dlaczego tej śmierci się boimy, dlaczego odczuwamy strach przez sądem Boga, który jest w końcu taki miłosierny.
to jest właśnie cecha ludzka banie się.
wiem jedno, tak naprawdę nie potrzebujemy władzy, ani poddaństwa by czuć szczęście, akceptacja strachu i swoich słabości jest chyba najlepszą drogą, aby przeżyć to życie godnie.
nie odczuwajmy potrzeby władzy, nie odczuwajmy potrzeby poddaństwa, bo to tylko iluzja jaką wypracowaliśmy sobie sami.
boga nie ma, świat jest zły, codziennie giną ludzie i to tylko wyłącznie dlatego, że poczynaniami ludzi kieruje władza, która narasta za każdym razem, gdy jej posmakujesz.
idąc po trupach jednostki wybijają się na jej wyżyny, a poddani udają, że tego nie widzą, zajęci tym co system im narzuca, tworząc teatrzyk kukiełek, który tak naprawdę jest spektaklem jednego aktora, którym jesteś ty.
a na koniec coś w temacie tego posta.
dobrej.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz